Dragon Ball Super: Broly – recenzja

Na możliwość obejrzenia najnowszego filmu z serii Dragon Ball czekałem już od dłuższego czasu, praktycznie od momentu japońskiej premiery. Nie uległem pokusie i nie obejrzałem go internecie, choć była ona bardzo dużo. Taki film trzeba obejrzeć jak należy czyli na telewizorze i najlepiej na Blu-rayu. W końcu się doczekałem, gdyż jako jeden z prezentów urodzinowych dostałem własnie najnowszy film Dragon Ball.
Czy nowy film spełnił moje oczekiwania jako fana serii, jak prezentuje się odświeżony Broly, czy było to największe starcie w całym dotychczasowym uniwersum Dragon Ball’a o tych i innych rzeczach przekonacie się w poniższej recenzji. A więc nie przedłużając zapraszam.

Recenzją najnowszego filmu pełnometrażowego Dragon Ball znajdziecie pod poniższym linkiem:
Dragon Ball Super: Super Hero – recenzja

Film rozpoczyna się 41 lat przed aktualnymi wydarzeniami w świecie Dragon Balla, gdy na rodzimą planetę Saiyan przybywa Król Cold wraz ze swoim synem Friezą. Oznajmia królowi Vegecie, że od teraz przechodzi ona we władanie Frizera. Jednak król Saiyan ma asa w rękawie, jak się okazuje w jednym z inkubatorów znajduje się jego syn i następca tronu Vegeta, według pomiarów mocy ma on być jednym z najsilniejszych wojowników, zdolnym pokonać Friezera. W pewnym momencie jeden z małych Saiyan znajdujących się w inkubatorach przykuwa jego uwagę, jest to syn wojownika Paragusa i nosi imię Broly. Gdy przykłada do inkubatora scouter, okazuje się, że poziom mocy jakim dysponuje Broly przebija skalę. Vegeta Senior domyśla się, że moc Broly’ego jeszcze urośnie i w przyszłości może on zagrozić jego synowi więc postanawia działać. Na audiencji ogłasza Paragusowi, że Broly zostanie wysłany na jedną z planet, aby podbił ją dla Frizera, Paragus nie zgadza się z decyzją króla, jednak jest już za późno, kapsuła z Brolym zostaje wystrzelona, ojciec porywa jeden ze statków i podążą za synem. Gdy Paragus odkrywa gdzie została wystrzelona kapsuła, wszystko staje się jasne, teraz jego jedynym celem jest zemsta na królu Vegecie. Kapsuła z Brolym ląduje na planetoidzie Vampa, parę dni później przybywa tam również Paragus, jak się okazuje uszkodzenia jego statku są tak poważne, że powrót nie wchodzi w grę. Jakiś czas później odnajduje on Broly’ego jak się okazuje jest on cały i zdrowy, Paragus wie, że teraz stoi przed nim tylko jedno wyzwanie wyszkolenie syna na prawdziwego wojownika.

Wracamy do teraźniejszości, przez przestrzeń kosmiczną przemieszcza się statek patrolowy z floty Frizera, który powrócił do życia po wydarzeniach, które miały miejsca w Sadze Przetrwania Wszechświatów w serialu Dragon Ball Super. Jego załogę stanowią Cheley i Lemo, którzy lądują na niezamieszkanej planetoidzie, którą okazuje się być Vampa. Paragus nie może uwierzyć, że w końcu ktoś przybył i będą mogli się stąd wydostać. Nagle atakuje ich lokalny insekt jednak na pomoc przybywa już dorosły Broly, który bez trudu go pokonuje. Cheley i Lemo postawiają przedstawić swoich nowych towarzyszy Frizerowi. Ten jest pod wrażeniem poziomu mocy Saiyanina, teraz może wreszcie dopełnić zemsty na Goku i Vegecie, nie czekając rusza w stronę Ziemi. Jak się okazuje tam również dużo się dzieje. Bulma odkrywa, że skradziono 6 Smoczych Kul oraz radar do ich wyszukiwania. Okazuje się, że dokonali tego żołnierze Frizera, powstaje pytanie po co, jednak jedno jest pewne należy mu w tym przeszkodzić. Goku, Vegeta, Bulma i Whis udają się na lodowiec gdzie Goku wyczuł nieproszonych gości. Gdy bohaterowie przybywają na miejsce, i wydają się że przeszkodzili Frizerowi w realizacji jego planu, akurat pojawia się okręt Frizera. Jednak nie jest sam, towarzyszą mu Broly i Paragus, Goku wyczuwa, że w ty pierwszym drzemie wielka moc. Nie czekając Broly rusza do ataku, jako pierwszego obierając za cel Vegetę.
Rozpoczyna się starcie jakiego Ziemia już dawno nie widziała.

Powiem krótko moje oczekiwania zostały spełnione, bez wątpienia jest to najlepszy film Dragon Ball jaki ukazał się do tej pory. Ale po kolei, na pierwszy ogień bohaterowie. Bez dwóch zdań głównym bohaterem jest nie kto inny lecz Broly, ale jest to zupełnie inny Broly niż ten znany z niekanonicznego już filmu Broly the Legendary Super Saiyan z 1993 r., w którym był on dość melancholijny oraz był po prostu typowym osiłkiem pozbawianym zdrowego rozsądku. Tutaj Broly jest zupełnie inny i muszę przyznać, że nawet go polubiłem. W najnowszym filmie zdecydowanie została lepiej zarysowana jego przeszłość, widać wyraźnie jakie wydarzenia ukształtowały jego obecny charakter oraz to dlaczego walczy z taką furią. Sam design postaci również mi się podoba, fajnie że twórcy zdecydowali się dać mu saiyański pancerz oraz dodać kilka dodatkowych elementów, co tylko dodaje mu charakteru. Goku, jest tym samym Goku, którego fani znają od lat, cały czas chce walczyć z silniejszymi przeciwnikami i tym razem otrzymuje taką okazję. Vegeta nadal jest tym samym dumnym Księciem Saiyam, w paru scena jego postawa została świetne przerysowana. Dużym zaskoczeniem był dla mnie Frizer, wiedziałem o tym, że pojawia się w tej produkcji, jednak nie zdawałem sobie sprawy, że odegra tak ważną rolę i będzie prawdziwym motorem napędowym fabuły.

Jeżeli zaś o chodzi o warstwę graficzną to bez dwóch zdań jest to najlepiej zanimowany film w serii. Jeżeli ktoś narzekał na kreskę w Superce, to w najnowszym filmie otrzymuje coś z zupełnie innej ligi jak nie galaktyki. Sama kreska, przywodzi na myśl tą znaną z kultowej już Z-etki odpowiednio unowocześnioną, lecz wywołujące uczucie nostalgii, kolory są bardzo dobrze nasycone. Jeżeli chodzi o same walki, to jak już wcześniej wspominałem , mamy do czynienia bez wątpienia z najlepszą i najbardziej dynamiczną walką jak pojawiła się w świecie Dragon Balla.
Kolejna kwestia, to oprawa muzyczna, a ta uwierzcie stoi również na bardzo wysokim poziomie. Świetnie wypada skomponowany przez Daichi Miurę utwór pod tytułem Blizzard. Jest to właśnie taki utwór, który od razu będzie kojarzył się z tym filmem, i na pewno zostanie zapamiętany przez fanów. Sama ścieżka dźwiękowa to szeroki przekrój utworów od tych spokojnych po te dynamiczne ja chociażby ten gdy Goku walczy Brolym lub gdy do akcji wkracza Gogeta.
Własnie Gogeta, jest to wielki powrót tej postaci do świata Dragon Balla, gdyż od momentu powstania była to w pewien sposób postać niekanoniczna. Jest to powrót w świetnym stylu, gdy krzyżuje on pięści z Brolym, widz już wie, że starcie to będzie epickie i uwierzcie mi tak jest.

Co tu pisać tak jak napisałem wcześniej jest to najlepsza kinówka Dragon Ball jaka wyszła do tej pory. Jest to produkcja dla starych fanów, którzy Dragon Balla oglądają od Z-etki jak i tych, którzy zaczęli swoją przygodę z tym uniwersum przy okazji serii Super. W tym filmie walki są świetnie zanimowane, a co za tym idzie są dynamiczne, poz tym bardzo dobra ścieżka dźwiękowa no i przede wszystkim ciekawe i dobrze rozpisane postaci tak te stare jak i nowe debiutujące w filmie.
Fanom Dragon Balla nie muszę go polecać, bo zapewne wiedzieli go już kilka razy, wszystkim innym fanom anime i nie tylko polecam aby zapoznali się z tą produkcją. Gwarantuję świetnie spędzone 100 minut. Warto sięgnąć po wydanie Blu-ray, gdyż dopiero na nim widać prawdziwą dynamikę i jakość filmu. Samo wydanie również jest bardzo dobre, gdyż opakowanie na płytę zapakowane jest tekturowy case, oprócz samego filmu w środku zajdziemy również plakat w formacie większym niż A4, oraz 4 karty przedstawiające głównych bohaterów filmu.
Chyba nic już więcej nie muszę dodawać abyście sięgnęli po Dragon Ball Super: Broly.

2 myśli na temat “Dragon Ball Super: Broly – recenzja

Dodaj komentarz